Przez kilka letnich tygodni „gościliśmy” w ogrodzie niechcianego gościa: borsuka Meles meles. Właściwie całą parkę. Choć borsuk (jaźwiec) zaliczany jest do rodziny łasicowatych i rzędu drapieżnych nie jest on tylko mięsożercą. Znaczącą rolę w jego diecie mogą odgrywać najrozmaitsze rośliny, od kukurydzy, owsów i jęczmieni po żołędzie, zwłaszcza w latach masowego obradzania „króla lasów”. A tego towaru najwięcej nasza parka miała w Kolekcji Warzyw, gdzie rośnie i dąb, i wiele egzotycznych, aczkolwiek nieźle znoszących polski klimat warzyw, i mnóstwo arcyciekawych zbóż, coraz rzadziej sianych w naszych wsiach. Badania polskich naukowców wykazały, że M. meles nie gardzi także szeregiem roślin silnie trujących dla większości ssaków jak kruszyna zwyczajna, bez koralowy, kokoryczki czy konwalia majowa. Zjada je w małych dawkach właśnie po to, by pozbyć się pasożytniczych nicieni i płazińców. Wszystkie te rośliny znaleźć mógł u nas w Kolekcji Drzewiastych albo we Florze Polskiej.

W Polsce sezon polowań na tego czyściocha rozpocznie się wraz z rokiem szkolnym 1 września by skończyć się 30 listopada. Inaczej będzie tylko w obwodach łowieckich, gdzie zachowały się lub pieczołowicie odbudowano populacje naszego największego leśnego kuraka: głuszca. Tu na jaźwca poluje się okrągły rok. Ustrzelić go ciężko, zwykle chwyta się go w pułapki. W PAN Ogrodzie Botanicznym nie chcieliśmy zrobić mu najlżejszej krzywdy. Wypożyczyliśmy zatem pułapkę z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Lasów Miejskich w Warszawie (ul. Korkowa 170a) https://www.lasymiejskie.waw.pl/index.php/dzikie-zwierzeta/osrodek-rehabilitacji-zwierzat

Cześć z Państwa pamięta, że Ośrodek ten niegdyś znajdował się na terenie naszego Ogrodu Botanicznego w Powsinie. Wszystkim naszym miłośni(cz)kom mającym problem z tym największym z polskich łasicowatych (współcześnie, bo do XVII w. na naszych ziemiach trafiały się ponoć i rosomaki…) również polecamy to rozwiązanie. Żywołówkę można pożyczyć za darmo na 30 dni. Uwaga! To nie jest zabawka! Należy zachować przy niej ostrożność! Pełną klatkę oddaliśmy fachowcom z Lasów Miejskich. Oboje nasi niechciani goście przeszli kwarantannę, po czym całe i zdrowe (na pewno zdrowsze niż przed osadzeniem) zostały wypuszczone na wolność w lasach z dala od ludzkich siedzib.

Borsuk europejski Meles meles to prawdziwy pedant wśród ssaków. Utrzymuje zdecydowanie największy porządek w swoich imponujących norach, a wypróżnia się do specjalnych latryn obok nor mieszkalnych (załączamy zdjęcia). Taka schludność zdecydowanie odróżnia go od lisa. Tym niemniej twarde okoliczności życia zmuszają niekiedy jaźwce do dzielenia swoich nor z mykitą, szczególnie podczas rozrodu. Kiedyś borsuk, a raczej wytwarzane zeń produkty, odgrywały znaczącą rolę w życiu człowieka. Małe borsuczki wybierano niekiedy z nor i przyuczano do polowań pod ziemią, tak jak jamniki. Reumatyzm i inne starcze dolegliwości leczono smarując sadłem (smalcem) borsuczym, rzadziej dodając je do wódek i nalewek. Jeszcze cenniejsza bywała taksea: wydzielina gruczołów podogonowych, nagminnie stosowana w perfumach i lekarstwach jako zamiennik droższego stroju bobrowego, cywetu oraz importowanego z Afryki hyraceum. Jego włosiem strojono myśliwskie kapelusze. Skóra miała chronić konie i woźnicę przed czarami. Do dziś zresztą najdroższe pędzle malarskie i pędzle do golenia (dziś używane głównie przez profesjonalnych barberów i make upowców) robi się z borsuczego włosia. Najwyżej ceni się delikatne włosie z okolic genitaliów, zwane „silvertip”.

Z tymi na poły dziś zapomnianymi metodami wykorzystania jaźwców wiąże się powstanie i ewolucja terminu „szmalcownik”. Niemieckojęzyczni myśliwi i kłusownicy zwali borsuka nie „Dachs” lecz „Schmalzmann” to jest „smalcownikiem” czy „smalcorobem”, gdyż dostarczał sadła i taksei. Ponadto zaprzęgali go do pracy przy wykurzaniu i chwytaniu lisów, zwierząt uważanych za niezwykle sprytne, a zarazem wyjątkowo brudne i szkodliwe. Podczas okupacji hitlerowskiej ziem polskich, a potem radzieckich nazwę „s(z)malcownika” przeniesiono zatem na miejscowych kolaborantów, specjalizujących się w ukrywających się, nierzadko w różnych „norach”, Żydów, Romów i partyzantów.

Wpływ borsuka na gospodarkę ludzką do dziś budzi kontrowersje. Zdaniem wielu obrońców przyrody to bardzo pożyteczne zwierzę, które żyjąc przede wszystkim w lasach i prowadząc nocny tryb życia w ogóle nie wchodzi człowiekowi w drogę. Zasługuję zatem na ścisłą, całoroczną ochronę. Innego zdania bywają działkowcy, mieszkańcy wsi, rolnicy i leśnicy. Według nich jaźwiec uległ w ostatnich dekadach wyraźnej synantropizacji, coraz śmielej poczyna sobie na polach uprawnych (zwłaszcza kukurydzianych, choć owsem i jęczmieniem też nie pogardzi, podobnie jak gruszkami i jabłkami ze starych, tradycyjnie użytkowanych sadów), a nory kopie nawet w normalnie funkcjonujących stodołach, oborach czy warsztatach. Stanowić też ma śmiertelne zagrożenie dla kociąt, szczeniąt, królików czy drobiu. Zaatakowany może dotkliwie pogryźć lub podrapać człowieka. W państwach kontynentalnej Europy redukcję borsuków usprawiedliwia się jednak walką z wścieklizną. W Zjednoczonym Królestwie naszemu znachorowi dolepiono także zarażenie krów bydlęcą gruźlicą. Sposoby na rozwiązanie tego problemu bywają różne zależnie od regionu UK: o ile w Anglii po prostu częściej się je zabija, o tyle już w Walii chwyta się je żywcem i leczy aż do skutku.

Dieta borsuka jest bardziej zrównoważona niż pozostałych łasicowatych Europy. Silnie zmienia się wraz z porą roku oraz siedliskiem konkretnego zwierzęcia. Wiosną ponad połowę ofiar stanowią niestety jakże nam potrzebne w ogrodach dżdżownice. Latem i jesienią zastępują je tłuściutkie pędraki (larwy niektórych chrząszczy) i gąsienice motyli, ale także owady trudne do schwytania i/lub potrafiące się bronić np.: żądłówki i dorosłe chrząszcze biegaczowate. Spory odsetek łupów stanowić mogą norniki, myszy oraz inne gryzonie. Drobne ssaki owadożerne jak ryjówki, zębiełki i krety chwytane bywają rzadziej. Mimo to borsuk jako jeden z naszych nielicznych łowców (obok puchacza) potrafi ubić nawet jeża, wkładając pysk w niewielką szczelinę na brzuszku tego zwiniętego w kolczastą kulkę zwierzaka. Przy braku innego żeru jaźwiec sięga po padlinę, jajka i pisklaki, zwłaszcza te spore jak leśnych kuraków: jarząbka, cietrzewia oraz głuszca. Na moczarach, nad brzegami jezior i rzek borsuk staje się rybakiem, łapiąc ryby, płazy i zaskrońce, doprawiając małżami i ślimakami. Lata nasienne to czas bardziej jarskiej diety, opartej o bukwie, żołędzie, na południu Europy kasztany. Tereny rolnicze zapewniają jaźwcowi mnóstwo nowych stołówek. Tu kartofle, tam buraki, do tego coraz więcej i coraz później sprzątanej z pól kukurydzy. Dodajmy do tego sady pełne jabłek i orzechów, nie zapominając o ogrodach z malinami i truskawkami. Zapewne właśnie obfitość pokarmów roślinnych, a nie tylko sen zimowy, ociężały chód i krępa, misiowata sylwetka skłoniły Karola Linneusza by zaliczyć naszego bohatera do rodzaju niedźwiedź Ursus. Co więcej pozostałe łasicowate północnej Europy także okazały się większymi miłośniczkami mięsistych jagód i pestkowców, a nie tylko mięsiwa. My także niejednokrotnie się o tym przekonujemy, obserwując kuny w naszym Sadzie.

Borsuki zwykle żyją w klanach rodzinnych, zamieszkujących razem system nor i latryn. Panuje tam poliandria czyli jedna samica kopuluje z kilkoma samcami po kolei. Z drugiej strony wielu borsuczych panów opuszcza rodzinne ziemie, by szukać partnerek na boku. Jaźwce uprawiają seks niemal cały rok, najczęściej jednak po urodzeniu młodych czyli od lutego do maja, toteż ten okres traktuje się jako ich gody. Parzenie poprzedzone bywa „śpiewem”, zadzieraniem ogona ku górze oraz wzajemnym znakowaniem się takseą. Sama kopulacja zwykle odbywa się poza norą, a trwać może od kilku minut do niemal godziny. U borsuka podobnie jak u większości łasicowatych występuje okres swoistej przerwy pomiędzy powstaniem blastocysty a jej zagnieżdżeniem się w śluzówce macicy i dalszym rozwojem płodowym. Zwykle blastocysta „śpi sobie” od wiosny do zimy, a dopiero od pierwszych dni grudnia do połowy stycznia następuje implantacja. Potem embrion rośnie już jak na drożdżach, żeby po 45 dniach się narodzić. Termin porodu różni się zależnie od strefy klimatycznej i od wysokości nad poziomem morza, w Polsce najczęściej przypada na marzec. W jednym miocie bywa od jednego do pięciu malców, zwykle dwoje lub troje. Borsuczęta przychodzą na świat ślepe, aczkolwiek okryte futerkiem. Początkowo ich futro jest delikatne i białawe, dopiero z czasem nabiera kolorów typowych dla gatunku. Niemowlaki ssą matkę co najmniej 3, zwykle 4 miesiące, a jak mało jest dookoła stałego pokarmu to nawet rok. Część borsuków młodego pokolenia zostaje już na zawsze z rodzicami, reszta idzie w świat.

Do niedawna przyjmowano, że borsuk zwyczajny M. meles jest jedynym, współcześnie zachowanym przedstawicielem swojego rodzaju. Około 20 lat temu, na podstawie analiz DNA mitochondrialnego oraz budowy zębów trzonowych, podzielono go jednak na cztery odrębne gatunki: b. europejskiego M. meles w ścisłym znaczeniu, b. zakaukaskiego M. canescens, b. azjatyckiego M. lecurus i b. japońskiego M. anakuma. Wyjaśnijmy od razu, że tak zwany borsuk amerykański zaliczany jest do odrębnego rodzaju jako Taxidea taxus, zresztą także w Polsce promuje się jego nowszą nazwę „borsucznik”. „Borsuk afrykański” to z kolei nieprawidłowa nazwa ratela miodożernego Mellivora capensis, powstała przez mechaniczny przekład nazwy angielskiej „honey badger”. Pochodzący z Antypodów „borsuk workowaty” czyli jamraj Perameles w ogóle nie jest ssakiem łożyskowym lecz torbaczem tak jak koala i kangury.

mgr Adam Kapler