To nie Turcja ani Hiszpania 2021, lecz okolice szklarni w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie. U nas także śniegowa kołderka nakryła figi. Klimat nam szaleje. Pokrywa lodowa na biegunach znika, za to śnieżyce nawiedzają okolice zwrotnika. W styczniu 2021 biały puch pojawił się m.in. w Arabii Saudyjskiej, Turcji, Grecji i Hiszpanii. Szczegółowa analiza dawnych kronik, jak również odwiertów z lądolodu Antarktydy, pni drzew i pokładów torfu pozwala jednak stwierdzić, że jeszcze dziwniejsze anomalie klimatyczne zdarzały się co najmniej kilka razy w ciągu ostatnich tysiącleci. Spójrzmy choćby na rok 1816, nie bez powodu zwany „rokiem bez lata”, gdyż jego skutki na wielu płaszczyznach odczuwamy do dziś. Ówczesne aberracje klimatyczne dotknęły przede wszystkim półkuli północnej: Europy, Kanady i USA w lecie 1816. W maju mróz zniszczył większość plonów na polach, w czerwcu śnieżyce nawiedziły Stany Zjednoczone i Kanadę, w lipcu i sierpniu lód skuwał jeziora, a nawet rzeki po Pensylwanię. Spośród zbóż wykłosił się jedynie owies, jak przystało na zboże wysokich gór i dalekiej północy, aczkolwiek i on słabo, toteż ceny jego ziarna podskoczyły ośmiokrotnie. We Włoszech spadł czerwony śnieg, na Węgrzech brązowy, a w Maryland złoty. W Chinach poprószyło nawet w Junnanie, Anhui czy na Tajwanie, gdzie nie widywano go od setek lat…

Praprzyczyną tych wszystkich anomalii pogodowych był wybuch wulkanu Tambora na wyspie Sumbawa w Indonezji, w 1815 r. Osiągnął on 7 na 8-stopniowej skali eksplozywności. Słup dymu i ognia mierzył 44 km wysokości. Jeszcze na Borneo i Jawie, zatem 900 km dalej, warstwa popiołów pokryła rośliny i gleby na 1 cm grubości. Wyrzucone do atmosfery najlżejsze frakcje pyłu unosiły się wiele miesięcy, radykalnie ochładzając całą planetę. Mieszkańców półkuli północnej dotknęły: chłód, głód, spirala długów, powodzie i zamieszki, ale przynajmniej mogli popatrzeć sobie na widowiskowe zachody Słońca. Wysokie zagęszczenie pyłów wulkanicznych, zwanych tefrą, dodawał zachodom niespotykanych wcześniej odcieni czerwieni, a jednocześnie dosłownie ozłacał dni powszednie. Doskonale widać to na obrazach ówczesnych pejzażystów: Turnera i Friedricha. Podobne barwy nieba obserwowano ponownie po erupcjach innych wulkanów: Krakatau w 1883 oraz Pinatubo w 1991. Poetycką wizję tamtych dni przynosi poemat „Ciemność” Byrona w kongenialnym przekładzie naszego wieszcza:

Miałem dziwny sen, może i nie całkiem senny!
Zdało mi się, że nagle zagasnął blask dzienny,
A gwiazdy, w nieskończoność biorąc lot niezwykły,
Zbłąkawszy się, olśnąwszy, uciekły i znikły,
Bez nadziei powrotu. Ziemia lodowata,
Wisiała ślepa pośród zaćmionego świata.
Ranki weszły, minęły, ale dnia nie było;
I wszystkie namiętności zatłumiła trwoga.
Serce rodu ludzkiego jedną żądzą biło,

Cały ród ludzki prosił o jedno u Boga:
O światło
! (…)

Świat cały był stepem,
Z ludnego i pięknego, milczącym i ślepym,
Bez pór roku, bez roślin, bez ludzi, bez czucia,
Trup, chaos powolnego żywiołów zepsucia.
Stoją gładkie rzek, jezior, oceanu tonie,
I nic się nieporuszy w ich milczącem łonie.
Okręty bez żeglarzów pośród morza tkwiły,
Maszty ich kawałami padały i gniły,
I tonęły na wieki w spokojnych wód bryle:
Burze usnęły, fale spoczęły w mogile,
Bo nie było księżyca co by je podźwignął.
Wicher, w stęchłem powietrzu uwiązł i zastygnął.
Znikły chmury; to dawne ciemności narzędzie
Stało się niepotrzebnem… Ciemność była wszędzie

(„Ciemność” George Byron, tłum. A. Mickiewicz)

Brak zbóż, szczególnie owsa sprawił, że w Europie padło wiele koni. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania nowych środków transportu. Wtedy właśnie niemiecki wynalazca Karol Dreis opatentował – jak sama nazwa wskazuje – drezynę oraz welocyped, poprzednika naszych rowerów. Po wstrząsach Rewolucji Francuskiej i wojnach napoleońskich ludzkość winiła raczej samą siebie niż Matkę Naturę za spadek plonów oraz padanie trzody. Nic dziwnego zatem, że Justus von Liebig, który jako chłopiec był świadkiem zamieszek, a może nawet ludożerstwa w zamożnym wcześniej i później Darmstadcie, zainteresował się mineralnym odżywianiem się roślin, nie tylko uprawnych. Z jego badań wyrasta nowoczesna fizjologia roślin oraz spora część klasycznej ekologii, z prawem minimum na czele.

Ciągłe ulewy i rosnąca przestępczość zmusiły szwajcarskie władze do ogłoszenia stanu klęski narodowej, a grupkę angielskich turystów: lorda Byrona, lady Shelley i Johna Wiliama Polidoriego odcięły od reszty świata na długie tygodnie w pensjonacie. Nękani ciągłym przeziębieniem i strachem przed plądrującą ludnością „krzepili” się jak mogli opium, haszyszem, winami i gorzałką, co dodatkowo potęgowało koszmary senne. Aby do reszty nie oszaleć opowiadali je sobie nawzajem, a w końcu zaczęli je spisywać. Tak powstał szkic „Frankensteina” Shelley oraz „Wampira” Polidoriego, jak również „Ciemność” Byrona. Nawet bez enteogenów sama obserwacja „znaków na niebie i ziemi” roku 1816, prowadzić mogła do apokaliptycznych wizji dalszego rozwoju sytuacji. Na półkuli zachodniej obrodziło prorokami, zarówno wśród białych osadników, migrujących tłumnie na zachód, jak i pośród wyniszczanych przez nich szczepów indiańskich. Wtedy właśnie powstało sporo sekt, z których do dziś słyną Stany Zjednoczone z mormonami na czele.

mgr Adam Kapler