Zimę mamy jak za dawnych lat, a w Oranżerii ciągle lato! Kwitnie gymnokalycium nagie Gymnocalycium denudatum (syn. Echinocactus intermedius), zwane niekiedy „pajęczym kaktusem” z powodu kształtu swoich cierni. Prezentują się one niczym stadko upiornie białych pająków włażących na zieloną piłeczkę. Gymnokalycia to niewielkie, okrągłe sukulenty o łuskowatej, lecz nieuzbrojonej ani w ciernie, ani w glochidia („nagiej”) rurce kwiatowej – stąd ich nazwa naukowa („gymnos – nagi, goły” i „calyx – kielich, tu: rurka”). Uprawa tych urokliwych, pięknie kwitnących kaktusów może być łatwa i prosta, o ile przestrzega się kilku reguł. Gymnokalycium nagie rośnie dziko w Ameryce Południowej, a konkretnie w rejonie Gran Chaco od Rio Grande do Sul w Brazylii do prowincji Corrientes oraz Missiones w Argentynie, prawdopodobnie także w sąsiednich regionach Urugwaju i Paragwaju.

W przeciwieństwie do kaktusów pochodzących z pustyń USA i Meksyku gymnokalycia cierpią od mocnego Słońca! Zmienia ono najpierw ich kolor, a potem wywołuje oparzenia, zwłaszcza w warunkach niedostatecznej wentylacji. Latem nie powinno się dopuszczać do zbytniego wysuszenia naszych okazów. Brak wody przy nadmiernym świetle może prowadzić do obumarcia korzeni. Wskazane jest dodatkowe nawilżanie. Próby ich ratowania przez mocniejsze podlewanie mogą paradoksalnie jeszcze mocniej zaszkodzić naszemu gymnokalycium. Ratunkiem bywa raczej wyciągnięcie kaktusa z podłoża, ostrożne acz staranne oczyszczenie korzeni, potem ich wysuszenie i ponowne ukorzenienie. Niekiedy to się udaje, ale głównie dla młodych okazów. Równie groźny jak przelanie bywa niedobór wody. Gymnokalycium wówczas zapada się w sobie kurcząc się i tracąc jędrność. Odtworzenie w uprawie odpowiednich różnic temperatur dobowych i rocznych to warunek obfitego kwitnienia.

Podłoże dla tych kaktusów składać się powinno zarówno z frakcji glebowych  jak i mineralnych z dodatkiem torfu i odpowiednich soli mineralnych. Na frakcję glebową najlepiej nadają się: ziemia bukowa, przekompostowana ściółka leśna oraz górskie gleby wapienne. Optymalne składniki frakcji mineralnej to: przesiane łupki i łom skalny, keramzyt 0-5 mm, sezonowana glina, odpowiednio przygotowany żużel ewentualnie drobny żwir bądź gruboziarnisty piach. Z frakcji organicznych nadadzą się węgiel drzewny i przesiany torf, z minerałów zaś uwodniony gips, siarczan baru albo mielona siarka. Wszystkie te składniki zwilża się, a potem sterylizuje, zwykle w mikrofalówce. Nawozimy skąpo, specjalnymi nawozami dla kaktusów.

Dla wszystkich gymnokalyciów, w tym nagiego, niebezpiecznym okresem bywa nasza polska wiosna, tudzież związane z jej nadejściem wznowienie podlewania. W marcu jak w garncu, a kwiecień plecień – po zimie możemy niemal od razu przejść do lata, po czym doczekać się fali przymrozków i ostatnich majowych chłodów „Zimnych Ogrodników”. Nie można wtedy ani przelać, ani przciwnie przesuszyć korzeni roślin. Zabezpieczyć trzeba stałą ciepłotą zapobiegającą gniciu korzeni. Dalsze reguły podlewania nie różnią szczególnie od zaleceń dla pozostałych kaktusów:

  • nie podlewać w czasie zimowego snu
  • stosować miękką wodę przykładowo deszczówkę
  • unikać zimnej wody podczas spiekoty
  • częściej nawadniać podłoża mineralne niż torfiaste
  • dodatkowo nawilżać powietrze w szklarniach w czasie najgorszych upałów
  • zasilać nawozem dla kaktusów często, ale małymi dawkami, co 2-3 podlewania
  • przy mocnym parowaniu podłoża zredukować zalecaną dawkę nawozu do 50-70%.

 

Osobnymi regułami rządzi się dokarmianie i podlewanie wschodów. Nasiona wsiane na podłoża mineralne trzeba dokarmiać, tych wsianych na torfowe niekoniecznie. Optymalne dawki nawozdu dla siewek na glebach mineralnych powinny wynosić co najwyżej 30% stężenia dla okazów dorosłych. Substrat do siewów mogą Państwo komponować samodzielnie z: grubego piachu lub drobnego żwiru, preparowanego żużlu piecowego, mielonej siarki i węgla drzewnego, siarczanu baru, odkażanych dodatkowo chinozolem, nadmanganianem potasu albo innymi fungicydami.

W ogóle skład chemiczny i struktura podłoża dla gymnokalyciów mniej jest istotna od wilgotności podłoża ale i powietrza. Rośliny te najlepiej rozwijają się w półcieniu. Posadzone na wewnętrzym parapecie okna wytrzymają silniejsze Słońce niż w oranżerii, gdyż szyby pochłoną nieco UV, a i budynki często są ocieniane drzewami lub innymi budynkami. Gymnokalycia eksponowane w palmiarniach i oranżeriach wymagają zarówno mocnego wietrzenia, jak i cieniowania siatkami.

Gymnokalycia to rodzaj typowy dla Gran Chaco: rozległej równiny rozciągającej się między łańcuchem Andów a rzeką Paragwaj, znanej w Polsce głównie z powieści Szklarskiego. Chaco ujmowane jest przez geografów jako strefa podzwrotnikowa o zmiennej ilości opadów, znacząco niższej na zachodzie. Mimo to nie ma tu półpustyń ani pustyń, spotykanych przy podobnej ciepłocie i ukształtowaniu terenu po drugiej stronie równika: w Meksyku i na amerykańskim Południu. Roślinność Chaco tworzą za to sawanny i lasy łęgowe. Dlatego gymnokalycia są bardziej cieniolubne i żądne wilgoci od swoich północnoamerykańskich krewniaków. Większość przedstawicieli tego rodzaju zimuje przy temperaturze 5-7°C. Jedynie gatunki botaniczne G. anisitsii, G. damsii oraz G. mihanovichii, tudzież wyhodowane z nich odmiany ozdobne wymagają więcej ciepła, tak 7-14°C, przy odpowiednio wyższym uwilgotnieniu gleby.

Choć flora Gran Chaco zdaje się uboga na tle flory sąsiednich lasów deszczowych Brazylii to jednak dała światu szereg użytecznych gatunków. To stąd pochodzi ślicznie kwitnąca co roku w powsińskim „Zielonym Raju” jakaranda mimozolistna Jacaranda mimosifolia, szeroko stosowana w zieleni miejskiej stref tropikalnych jak również kopernicja biała czyli caranday Copernicia alba. Dawniej dostarczała wosku na świece, dziś trwają prace nad wykorzystaniem jej lipidów jako biodiesla. Spośród innych niż gymnokalycia kaktusów niezmiernie lubiana pozostaje pochodząca z tego regionu stetsonia Stetsonia coryne, jakiej zdrewniałe pnie osiągają na stanowiskach naturalnych do 8 m wysokości i 0,4 m średnicy. Podobnie jak kolumnowe kaktusy z Ameryki Północnej takoż i stetsonia kwitnie krótko, w nocy, a zapylana jest przez nietoperze.

Siedliska naturalne gymnokalyciów długo pozostawały dziewicze i wolne od wszelkich zagrożeń, nawet po przybyciu białych. W początkach XX wieku panowało przekonanie o wielkiej zasobności tych terenów w ropę naftową, a w latach 1932-35 Paragwaj i Boliwia prowadziły nawet wojnę o Gran Chaco (przy czym Boliwii zależało także na dostępie do rzeki Paragwaj jako drogi wodnej na Atlantyk, skoro nie miała szans na odzyskanie dostępu do Pacyfiku), jednak miejscowe zasoby „czarnego złota” okazały się niewielkie, by nie rzec urojone. Ani Inkom, ani konkwistadorom, ani już niepodległym republikom Ameryki Łacińskiej nie udawało się kolonizacja rolna Gran Chaco. Tutejsze luźne lasy, sawanny i mokradła długo pozostawały bardzo ekstensywnie eksploatowane jako tereny łowne rdzennej ludności i trasa przejazdu lub przemarszu. Sytuacja radykalnie zmieniła się dopiero w latach 20. Minionego wieku, kiedy to na ziemie te napływać zaczęli mennonici z Kanady i Związku Radzieckiego. Wspólnota owa, znana w Polsce pod nazwą „Olędrów”, słynie z kunsztu w osuszaniu bagien oraz nawadnianiu piaszczysk. Osiągają to dzięki nadzwyczajnej pracowitości, gdyż wiara zabrania im korzystania z silników spalinowych i elektrycznych. Z Gran Chaco poszło im równie sprawnie jak z Żuławami Wiślanami i mokradłami Puszczy Kampinoskiej w okolicach Kazunia, a potem stepami południowej Ukrainy. Na szczęście do 2017 r. ochroną w postaci parków narodowych i rezerwatów objęto aż jedną piątą Gran Chaco.

mgr Adam Kapler