Kłokoczka południowa

Kłokoczka południowa Staphylea pinnata to jedyna członkini tego rodzaju, dziko rosnąca na południowych wschodzie ziem polskich, w centrum, na zachodzie i północy raczej tylko sadzona. To jedna ze śliczniejszych roślin Polski. Dekoracyjne są nie tylko kwiaty i młode, pierzasto złożone liście, lecz także niesamowita kora: gładko srebrzysta, z pionowymi, białymi prążkami. Niewiele roślin drzewiastych w naszym Arboretum może się poszczycić piękniejszą i osobliwszą korowiną, pewnie tylko stewarcja nibykamelia, niektóre platany, brzozy i wiśnie. Bardzo ładne są też pęcherzykowate owoce kłokoczki, osiągające do 4 cm długości. W środku znajdziemy 2 lub 3 nader okazałe, niezwykle twarde nasiona o eleganckiej, błyszczącej powierzchni. Z powodu wytrzymałości i urody od niepamiętnych czasów produkowano z nich paciorki, zwłaszcza różańce (stąd druga nazwa ludowa „krzew różańcowy”).

Wytłaczano z nich również olej do oświetlania domostw, a nawet jadano po uprażeniu – miały wtenczas przypominać smakiem pistacje. Kolejne zalety tej rośliny to wybitna miododajność, twarde oraz ładne drewno, jak również wydatna tolerancja odnośnie światła i gleby. Na Kaukazie od niepamiętnych czasów jada się kiszone pąki kwiatowe jeszcze piękniejszej niż nasza k. kaukaskiej S. colchica. Może i pąki naszej smakowałyby całkiem dobrze?

Nic dziwnego, że kłokoczkę południową od niepamiętnych czasów wykopywano z lasów, przenosząc do ogrodów i na cmentarze. Słowianie i Galowie wierzyli, że odstrasza złe moce, a zwłaszcza znakomicie nadaje się do palikowania wampirów. Na przedwiośniu ścinano jej gałązki i podpędzano w ciepłych izbach by wcześniej puściły liście. Była to jedna z nielicznych roślin o sezonowych liściach tworzących archaiczne palmy wielkanocne. Groźba wyniszczenia populacji dzikich oraz naturalne osiąganie granicy zasięgu na ziemiach polskich sprawiły, iż kłokoczka południowa od 1957 r. po dziś dzień pozostaje w Polsce ściśle chroniona!

Polskie trzmieliny (bryzguliny) Evonymus to pokaźne krzewy bądź niskie drzewa (do 10 m wysokie), o sezonowych, nierzadko pięknie przebarwiających się teraz liściach, niepozornych, żółtawych kwiatach, ale jaskrawych owocach, przez ludzi nieobeznanych z polską przyrodą branych za jakieś egzotyczne kwiaty, zbiegłe z ogrodu. Odbiegają zatem mocno od niezwykle u nas modnych, zimozielonych, niskorosłych trzmielin Fortune’a, pochodzących z Chin, wspinającym się po murkach za sprawą korzeni przybyszowych, raczej nie zawiązujących w Polsce owocu.

Trzmielina

Od końca sierpnia aż do zimy, niekiedy nawet do przedwiośnia, zdobią trzmielinę mięsiste, czterograniaste torebki, o klapkach w kolorze ciemnego różu u t. zwyczajnej, a krwistego amarantu u t. brodawkowej. Torebka otwierając się odsłania nasiona, obrośnięte soczystą, jaskrawą osnówką, ostro pomarańczową u t. zwyczajnej, natomiast złotą u t. brodawkowatej. Doświadczeni ogrodnicy mogą nadmienić, iż oranżowa osnówka t. zwyczajnej obrasta całe nasiona, a złocista osnówka brodawkowatej tylko częściowo. Kolejne różnice między tymi dwoma gatunkami to rzecz jasna brodawki: ciemne, a gęste u brodawkowatej, podczas gdy u zwyczajnej zastąpione nader eleganckimi, korkowymi listewkami na gałęziach.

Nigdy dość przypominania, że te kuszące, jakże chętnie zjadane przez sroki, drozdy, rudziki czy jemiołuszki owoce są silnie trujące dla ludzi! Już 35 może zabić osobę dorosła, a kilka lub kilkanaście dziecko. Zatrucie trzmieliną objawia się całym szeregiem bolesnych i niepokojących objawów, od konwulsji i dreszczy przez rozwolnienie i wymioty aż do paraliżu i zgonu. Gdyby nie te trujące właściwości owocu rodzime trzmieliny byłyby krzewami doskonałymi. Charakteryzują się bowiem – prócz wielkiej urody na jesieni i w zimie – mnóstwem innych zalet dla ogrodnika i leśnika. Są wysoce odporne na mróz i miejskie zanieczyszczenie powietrza, mało grymaśne względem otoczenia (ładnie rosnąc w miejscach o bardzo różnych glebach, od przeciętnych do podmokłych i od mocnego słońca do półcienia, przy czym brodawkowata preferuje suchsze i lżejsze, a zwyczajna wilgotne), całkiem dobrze znoszą cięcie.

Z naszymi, europejskimi trzmielinami wielkie nadzieje wiązali też Hitler i Stalin, w ich korzeniach bowiem gromadzi się sporo gutaperki, substancji zbliżonej do zamorskiego kauczuku, szeroko dawniej wykorzystywanej w różnych działach przemysłu i medycyny, wszędzie tam, gdzie trzeba było izolować kable elektryczne albo coś ogumić. Łacińska nazwa Evonymus to imię jednej z nimf drzewnych – ojciec nowoczesnego nazewnictwa i botaniki Linneusz wszystkie europejskie rodzaje drzew i krzewów ponazywał imionami rozmaitych hamadriad, o których on uczył się w szkole, a dziś nawet filologowie klasyczni nie pamiętają. Dla Linneusza były to zatem nazwy rodzaju żeńskiego, nawet w przypadku potężnych drzew jak Quercus (dąb) i Fagus (buk), ale późniejsi przyrodnicy traktowali nierzadko jako rodzaj nijaki lub męski, stąd w piśmiennictwie i handlu napotykamy także końcówki epitetów gatunkowych o odpowiednio zmienionej płci („Evonymus europeus” czy „verrucosus” zamiast prawidłowej E. europaea i verrucosa).

mgr Adam Kapler