Maj to czas kwitnienia wielu drzew. Są wśród nich, jednak i takie, dla których ten czas nie jest kluczowym w ciągu roku. W momencie gdy liczą się owoce, to one przejmują główną rolę, szczególnie gdy opieramy o nie sens i ekonomikę uprawy roślin, w przeciwieństwie do jedynie ozdobnej ich wartości. Takim gatunkiem, który zna każdy z nas jest jabłoń domowa (Malus x domestica Borkh.), silnie wpisaną w polską tradycję i kulturę, z którą łączymy nasze wspomnienia oraz często całe życie zawodowe.

W naszym Ogrodzie od końca lat 80. ubiegłego wieku prowadzimy kolekcję zachowawczą tego gatunku liczącą obecnie przeszło 700 starych odmian. Zabezpiecza ona w formie sadu kolekcyjnego, a więc zorganizowanego w rzędy i kwatery oraz opisanego nasadzenia, zmienność genetyczną jabłoni odmian wyhodowanych przed 1950 rokiem. W jej skład wchodzą przede wszystkim odmiany uprawianie na terenie Polski, zbierane na drodze ekspedycji terenowych, realizowanych corocznie w już niemalże każdym, obiecującym zakątku kraju. Swoją reprezentację znajdują tu także liczne odmiany europejskie spotykane w uprawie od Wysp Brytyjskich po Ural i od Skandynawii po Śródziemnomorze. W skład sadu wchodzi także grupa odmian północnoamerykańskich, a więc uprawianych w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie. W przypadku tych zagranicznych obiektów, poza ekspedycjami jako źródłem materiału, w grę wchodziła także wzajemna wymiana naszego Ogrodu z równoległymi instytucjami zajmującymi się ochroną jabłoni. Ale dlaczego musimy je chronić? Przecież jabłoni nie brakuje; dominujący w uprawie gatunek owocowy, zbierany rocznie w ilości przeszło 3 mln ton owoców, spotykany w każdym ogródku, na działkach, na hektarach sadów i przydrożne nie wydaję się zagrożony… Kluczem do zrozumienia sprawy jest klasyfikacja odmian i ww. słowo „historyczne”.

Obserwowane do zakończenia II Wojny Światowej tendencje intensyfikacji produkcji owoców, zapewienia ich dostępności przez cały rok w stanie świeżym (rozwój przechowalnictwa) oraz podwyższenia ekonomiki produkcji wymusiły zawężenie doboru odmian uprawianych. Działo się tak ze względu na potrzebę połączenia wielu cech warunkowanych genetyką, której zdecydowana większość nie mogła zwyczajnie sprostać. Ich miejsce z sadach nowego typu zwanych od tego czasu towarowymi zajęły odmiany nowoczesne, często sprowadzane z odległych rejonów świata lub z biegiem lat hodowane celowo w kierunku nabywania określonych cech. W ten sposób na polskiej ziemi, wprost zza oceanu zagościł ‘Macintosh’, plenne ‘Gloster’ i liczna rodzina (mutanty) Jonagolda, a wcale nie tak dawno ‘Szampion’ i ‘Topaz’ – odmiany hodowane w kierunku genetycznej tolerancji na choroby. Ubywało drzew starych odmian, które nie wchodziły w grę w produkcji, a ustępowały z upraw amatorskich pod naporem podaży coraz tańszych i dostępniejszych owoców w sklepach i na targowiskach i nieoszczędzającego ich wieku. Na tym etapie „wszystko się zgadza”. Niedoskonałe odmiany odeszły, ale w ich miejsce mamy za to nowe, wraz z postępem rozwoju rolnictwa i nauki. Problemem jest jednak fakt, że gdzieś po drodze jabłka straciły smak, choć zyskały niespotykaną plenność, wielkość owoców, zdrowotność, półroczną zdolność przechowalniczą i modelowe wybarwienie… Na szczęście wraz opisanymi zmianami w sadownictwie, rozwijał się „ruch w przeciwną stronę”. Rolnicy i badacze drzew owocowych (pomolodzy) zaczęli zauważać potrzebę zabezpieczenia starych odmian we wszystkich uprawianych rodzajach botanicznych. Dotyczyło to także jabłoni, która na coraz szybciej rozrastającej się „pustyni odmianowej” traciła bardzo wyraźnie rok po roku. Zaczęły powstawać kolekcje, w tym sady pomologiczne oraz instytucje zajmujące się zachowaniem i badaniem marginalizowanych odmian (np. Instytut Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach – 1951 r., ob. Instytut Ogrodnictwa). Na tej samej fali utworzono także i naszą kolekcję, która od przeszło 30 lat jest znaczącym punktem na mapie ochrony jabłoni w Polsce.

Kwitną jabłonie i jest to dobra wiadomość! Nie zabraknie owoców, nie brakować będzie chwil na kontemplacje ich kwiatów. Znów będzie normalnie, a wszelkie zachwiania i przerwy są jedynie mgnieniem oka. Zapraszamy na to kwitnienie równie gorąco jak na poprzednie – magnolii, wiśni, forsycji… Warto bowiem docenić ten gatunek także przed konsumpcją 🙂

mgr inż. Konrad Woliński
fot. Jarosław Deluga