Do sierpnia daleko a w naszym Ogrodzie już zakwitły lilie. Te prawdziwe, w botanicznym i ogrodniczym tego słowa znaczeniu. „Liliami” bowiem tytułuje się w handlu i mowie potocznej całe mnóstwo innych roślin, byle by miały okazałe kwiaty i należały do jednoliściennych lub rosły w wodzie. „Liliami czekoladowymi” nazywa się kilka gatunków szachownic o kwiatach w kolorze pierników np.: Fritillaria camtschatensis czyF. biflora, z kolei „postna lilia” to dawny synonim narcyza. „Lilią afrykańską” tytułuje się agapanty Agapanthus; „lilią Inków” krasnolicę Alstroemeria; „krwawą lilią” krasnokwiaty Haemanthus; „l. z Maripozy” trójednik Calochortus; natomiast „l. z Natalu” bądź „lilią Kafrów” – kliwię cynobrową Clivia miniata (wszystkie te ciepłolubne ślicznotki do obejrzenia w naszej Oranżerii). Wracając do prawdziwych lilii naszego Ogrodu – mamy się czym pochwalić! W naszej kolekcji Bylin Ozdobnych zgromadzono około setki gatunków botanicznych oraz kultywarów tych efektownych kwiatów, aranżując je w malownicze kręgi, szczególnie piękne pod okapem katalp, na tle różanek i milinu. Ogrodnicy dzielą formy ozdobne lilii właściwych na dziewięć grup, zależnie od ich wyglądu, zapachu (lub jego braku), odporności na mróz oraz podrodzaju (sekcji) lilii, od których dzikich przodków pochodzą współczesne odmiany dekoracyjne. Są to:

  1. Mieszańce azjatyckie
  2. M. złotogłowu Martagon
  3. M. euro-kaukaskie (lilia św. Józefa, Candidum)
  4. M. amerykańskie
  5. M. długokwiatowe, Longiflorum
  6. M. trąbkowe
  7. M. orientalne, Archelirion
  8. Pozostałe mieszańce
  9. Czyste gatunki botaniczne.

W naszym Ogrodzie, tak jak w całym światowym ogrodnictwie, sięgamy przede wszystkim po mieszańce azjatyckie. Kwitną właśnie teraz: od końca czerwca po pierwsze dni września. Kwiaty mają wielkie i mienią się wieloma kolorami: od śnieżnej bieli, przez żółcie, oranże, róże, karminy, jednolite lub cętkowane, aż do ciemnej purpury wpadającej niemal w czerń. Wielką ich zaletą jest całkiem wysoka (jak na lilie) odporność na mróz oraz choroby. Lilie te niestety niemal zawsze pozostają bezwonne. Ludzie daremnie próbują poczuć jakiś aromat z tak wielkiego kwiatu, brudząc sobie przy tym nosy (stąd ich ludowa nazwa „smolinosy”). W naszej Oranżerii, jak również w małych szklarenkach koło Sadu Pomologicznego i Piwiarni, prezentujemy Państwu mieszańce orientalne, dla których polski klimat wciąż jest nieco zbyt zimny. Wśród potomkiń lilii z Dalekiego Wschodu dominują odmiany białe lub różowe, świetnie prezentujące się na tle żywej zieleni fikusów i sagowców oraz fioletów bugenwilli. Ogromną zaletą tychże kultywarów jest silny, bardzo przyjemny aromat.

Wiele osób boi się sadzić lilie właściwe u siebie w ogrodach, zadowalając się bardzo podobnymi, ale mniej grymaśnymi liliowcami Hemerocallis. Tymczasem uprawa tych cebulowych piękności nie jest taka trudna, o ile przestrzega się kilku reguł. Trzeba pilnować by woda nie stagnowała, a przesadzać jak najrzadziej, dopiero jak się likwiduje daną rabatę. Lilie azjatyckie lubią gleby bardziej alkaliczne od lilii orientalnych i amerykańskich, zatem o odczynie bliskim obojętnemu (pH 6,5-7,0 zamiast 5,5). Zwiedzając nasz Ogród warto podpatrywać powsińskie myki na zdrowe i piękne lilie! Koło lilii warto sadzić aksamitki (jako naturalną pułapkę na nicienie) oraz korony cesarskie (odstręczające gryzonie). Osobniki przekwitłe warto szybko usuwać, gdyż lilie szybko wyjaławiają glebę i zatruwają ją swoimi wydzielinami. Glebę wokół lilii warto ściółkować torfem, korą bądź skoszoną trawą.

Tekst i zdjęcia: Adam Kapler