Paulownię omszoną Paulownia tomentosa Steud. (inaczej p. cesarską, kiri, Paulownia imperialisSiebold & Zucc., Bignonia tomentosaThunb.) posadzono w naszym Ogrodzie naprzeciwko głównego wejścia do Ogrodu, obok szpaleru katalp, z którymi nie bez powodu wielu naszych gości początkowo myli ją z katalpami z racji podobnego pokroju, równie ogromnych i bardzo późno wypuszczanych liści, tudzież posadzenia w niemal tym samym szpalerze. Dawni botanicy także uważali oba rodzaje drzew za bliskich krewnych, jednak kwiaty i owoce dalekowschodniej paulowni różnią się wyraźnie od kwiatów i owoców amerykańskich katalp (surmii bignoniowej Surmiabignonioides).

Kwiatów paulowni omszonej nie sposób pomylić z kwiatami jakiegokolwiek innego drzewa. Od niepamiętnych czasów kojarzą się ludziom z kwiatami naparstnic Digitalisspp. – znanych i lubianych bylin, jakże użytecznych w leczeniu serca. Ogromne, fioletowe lub błękitnawe na zewnątrz, ze złotymi prążkami w środku, w kształcie naparstków lub dzwonków, zebrane w wyprostowane wiechy do 40 cm długie i do 15 cm szerokie walnie przyczyniły się do nazwania paulowni „drzewiastą naparstnicą” – ang. foxglove-tree. Jak chryzantema jest herbem cesarza Japonii, tak paulownia omszona symbolizuje premiera oraz cały rząd Kraju Kwitnącej Wiśni. Kwiaty kiri widnieją też na tradycyjnych japońskich kartach do gry hanafuda, symbolizując grudzień.

Torebki paulowni omszonej są krótkie, jajowate i zaostrzone na wierzchołku, podczas gdy cylindryczne, niezwykle wąskie i długie, zimotrwałe torebki katalpy przypominają kształtem raczej strąki motylowatych. Właśnie zadziwiające podobieństwo kwiatów i owoców paulowni do naparstnic sprawiło, iż dawni botanicy zaliczali ją, jako jedno z nielicznych drzew, do rodziny trędownikowatych Scrophulariaceae, skupiającej niemal wyłącznie rośliny zielne (w sensie niezdrewniałe), często trujące i lecznicze (naparstnice) albo pasożytnicze (łuskiewnik, zarazy). Na sercowate, pokryte krótkim, aksamitnym włosiem liście – jedne z największych wśród drzew strefy umiarkowanej – trzeba będzie jeszcze parę tygodni poczekać. Rozmiarami nie ustępują liściom łopianu, lepiężnika i katalpy. Wyrastają naprzeciwlegle na szczytach zeszłorocznych gałązek, niezwykle późno, w maju – czerwcu… Chyba tylko kłęk kanadyjski Gymnocladus canadensisokrywa się listowiem jeszcze później? Pojedynczy liść paulowni omszonej ze swoim 40-centymetrowym ogonkiem liściowym może z powodzeniem służyć jako parasolka dla małej dziewczynki. Szczególnie wielkie bywają na młodych albo odbijających po ścięciu okazach tego drzewa.

Paulownia omszona pochodzi ze środkowych oraz zachodnich Chin, ale od niepamiętnych czasów uprawiana jest w Japonii, a od kilkudziesięciu lat robi zadziwiającą karierę w wielu innych krajach o klimacie śródziemnomorskim i umiarkowanym. Paulownię wzięto do uprawy nie tylko z racji nadzwyczajnej urody, ale i niezwykle szybkiego (jak u topoli i bambusów) tempa wzrostu. Nadzwyczajne tempo wzrostu i produkcji biomasy czyni z niej idealne źródło biopaliwa (opału). W krajach o cieplejszym klimacie kiri uprawia się tak jak u nas wierzbę i topolę energetyczną, tzn. co pewien czas karczuje przy samej ziemi. Modne jest też ogławianie a’la wierzba Chopina. Plantacja paulowni dostarcza też innych pożytków – choćby prześlicznych kwiatów i owoców na „suche bukiety”, czy choćby nasion, którymi można przesypywać porcelanę i szkło, by się nie stłukły. W Chinach coraz częściej uprawia się ją w polikulturze z warzywami lub kwiatami ozdobnymi na tych samych polach, gdyż późne wypuszczanie liści umożliwia uprawę innych gatunków pod okapem koron paulowni. Plantacja taka oprócz opału dostarcza też miodu z kwiatów paulowni, liściarki (paszy z suszonych liści drzew) oraz chroni glebę przed erozją.

Skąd ta „drzewiasta naparstnica” bierze energię i materię na tak prędki wzrost, skoro sadzi się ją zwykle na jałowych glebach, a z wypuszczeniem liści, więc i fotosyntezą jej się nie śpieszy? Okazuje się, że paulownia przeprowadza fotosyntezę typu C4 tak jak kukurydza i trzcina cukrowa, co stanowi wyjątek wśród roślin drzewiastych. Co więcej jest drzewem pionierskim, ewolucyjnie zaadaptowanym do szybkiego wzrostu po naturalnych pożarach wzniecanych przez wulkany i burze. Stąd nadzwyczajny pośpiech ze wzrostem pnia i konarów przy jednoczesnej powolności w corocznym wykształcaniu liści i kwiatów. Stąd też wrażliwość drzew na ocienienie oraz ich konkurencyjna słabość.

Opinie na temat jakości drewna tych drzew są podzielone. Ludzie przyzwyczajeni do solidnej dębiny i sośniny, zmanierowani dostępem do mahonii i palisandrów, uważają drewno kiri za bezwartościowe dla stolarki i snycerki, nadające się wyłącznie na opał. Jednak w wielu okolicach Dalekiego Wschodu, gdzie trudno o inne źródła drewna, ludzie potrafią tak je zaimpregnować, by produkować zeń instrumenty muzyczne (cytrę koto w Japonii, lutnię pipa i cytrę guqin w Chinach), galanterię, buciki czy nawet drobne mebelki. W rzeczy samej sadzenie paulowni w chwili narodzin córki to dawna japońska i koreańska tradycja. Drzewko rosło razem z dziewczyną. Tuż przed ślubem uroczyście ścinano paulownię, a z jej drewna wyrabiano tradycyjne instrumenty muzyczne, sandały getta, szafeczki tansu, grzebyki oraz pudełka, wchodzące w skład posagu panny młodej. W Państwie Środka z kolei wielkie znaczenie miała gra na guqinie: była jedną z czterech podstawowych umiejętności ludzi wykształconych (obok kaligrafii, malarstwa i gry w go). Rozmiary instrumentu symbolizowały 365 dni roku; 13 punktów harmonicznych to 13 miesięcy chińskiego roku; 7 jedwabnych strun odpowiadało 5 żywiołom przyrody i 2 najważniejszym motorom ludzkich działań: rozpaczy i agresji. Dziś w Chinach i Japonii robi się niekiedy gitary elektryczne z drewna paulowniowego, ale uchodzą one za wyjątkowo kiepskie.

Dawniej wierzono, że tylko na paulowni posadzonej ku czci idealnej córki może usiąść, po czym dokonać samospalenia, legendarny ptak feniks. Samospalenie feniksa na tym cesarskim drzewie wymagało oczywiście jednoczesnego spełnienia paru innych warunków, np. musiał w tym czasie panować doskonały cesarz. W XIX wieku, nim wynaleziono styropian, lekkimi oraz miękkimi nasionami paulowni przesypywano pakunki z chińską porcelaną oraz co cenniejsze sorty szkła. Rzecz ciekawa, że nasiona kiełkowały bardzo słabo, gdy chciano planowo uprawiać paulownię w ogrodach botanicznych, zieleni miejskiej lub na plantacjach, natomiast dawały liczne i żywotne samosiewy wzdłuż szlaków kolejowych, w magazynach i portach, często wyrastając spomiędzy płyt chodnikowych. Stąd spory między XIX-wiecznymi geografami roślin o pochodzenie populacji amerykańskich. Przed pochodem lodowców paulownie omszone rosły nie tylo w Chinach, lecz także na wschodnim wybrzeżu USA, Półwyspie Apenińskim i Kaukazie. Czy przynajmniej niektóre populacje w USA mogły przetrwać oscylacje klimatyczne plejstocenu? Raczej nie, ale teraz już raczej się tego nie dowiemy!

Swoją nazwę rodzajową Paulownia(początkowo „Pavlovnia”) zawdzięcza Annie Pawłownie Romanowej (1795-1865), wielkiej księżnej Rosji i królowej Holandii, siostrze Aleksandra I i Wielkiego Księcia Konstantego (tego od trupów w szafie). Jako miłośniczka ogrodnictwa, bardziej holenderska od samych Holendrów, Anna Pawłowna zasponsorowała drugą wyprawę botaniczną Filipa von Siebolda (1796-1866) do Japonii, a ten uwiecznił jej otczestwo w nazwie nowo opisanego dla zachodniej nauki rodzaju. Oprócz paulowni Sieboldowi zawdzięczamy też pierwszą w dziejach Japonii kobietę-lekarza, azalie gandawskie i rdestowce ostrokończyste.

Adam Kapler

 

fot. Jarosław Deluga-Góra 
grafika: Paulownia imperialis. Siebold/Zuccarini, Flora Japonica, 1870 published by Kurt Stueber http://www.biolib.de