Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie…

Przesądy znikają o wiele wolniej od wielu gatunków roślin oraz ich owadzich zapylaczy. Jako przewodnik po Ogrodzie i łąkarz miejski mogłem się o tym wielokrotnie przekonać, opowiadając o doborze kwiatów, ziół i drzew dla naszych bzyczących towarzyszy. Mogłoby się wydawać, że nad trzmielami Bombus nie trzeba się jakoś specjalnie rozwodzić. Każdy przecież słyszał, jak nie w szkole, to w telewizji edukacyjnej, o ich kluczowej roli w zapylaniu roślin słabo dostępnych dla reszty owadów, nawet pszczoły miodnej. Kogóż nie coachowano anegdotą, o trzmielu co zawstydził inżynierów NASA, albowiem latał, bo nie umiał czytać albo nie znał matematyki? Na urlopie lub wakacjach, obok trawników przekształcanych w miejskie łąki napotykamy tablice edukacyjne informujące nas o roli tych wielkich, kudłatych pszczół. Zanim ruszy większa inwestycja liniowa wykonuje się kartę informację projektu wpisując w rubrykę „gatunki i siedliska chronione” dane nt. obecności lub braku tychże owadów na terenie przyszłej budowy lub remontu. Tymczasem większość Zwiedzających, nawet nauczycieli przyrody i biologii w szkołach różnych szczebli, wciąż utożsamia trzmiele z bąkami Tabanus!  

Trzmiel i bąk: ogrodowe sobowtóry?

Oba te rodzaje owadów są duże i włochate, oba uwijają się na kwiatach, oba też można już z daleka usłyszeć na łące lub w ogrodzie. Na tym jednak ich podobieństwa się kończą. Prawdziwe bąki to muchówki (jedna para skrzydeł, duże oczy, ciało brązowe, często nagie), których samce odżywiają się nektarem i pyłkiem (być może przyczyniając się do zawiązywania nasion, brak jednak twardych danych na ten temat), samice natomiast krwią ludzi i zwierząt. Prawdziwe trzmiele to błonkówki (dwie pary skrzydeł, małe oczy, ciało czarne lub czarno-żółte, zawsze kudłate), odżywiające się niezależnie od płci pyłkiem i nektarem kwiatów, także tych pomijanych przez resztę owadziego świata jak naparstnica, milin lub koniczyna czerwona. Królowe i robotnice trzmieli żądlą (wbijają żądło, nie gryzą żuwaczkami lub kłujką) tylko w razie zagrożenia, zdecydowanie rzadziej od os czy pszczół. Trutnie trzmiele w ogóle nie mają żądła, żądło bowiem to przekształcone pokładełko do składania jajek. Ugryzienia (aparatem gębowym dodajmy) pani bąkowej bolą i denerwują z dwu niezależnych powodów. Ślina tych owadów sama w sobie zawiera substancję hamujące krzepnięcie krwi. O gorsza stanowi prawdziwą „zupę” pełną laseczek wąglika, pałeczek tularemii, świdrowców i nicieni, dawniej także wirusów polio. Krowy i owce napastowane przez te wielkie, kudłate muchy chudną i tracą mleko. Larwy prawdziwych bąków rozwijają się na powierzchni gruntu, polując na drobniejsze od nich zwierzęta. Blisko z nimi spokrewnione ślepaki Chrysops spędzają dzieciństwo w wodzie podobnie jak komary, podczas gdy jusznice Haematopota wolą raczej suchsze siedliska dla larw. Z bąkami nagminnie myli się gzy inaczej bydlenie Hypoderma bovis. Gzy w ogóle nie pobierają pokarmu w stadium dorosłym, za to ich larwy rozwijają się głęboko pod skórą czworonogów, rzadziej ludzi.

Trzmiel jako ogniwo pośrednie

Ciężko nauczać o ewolucji bez pokazywania ogniw pośrednich między różnymi, zdawałoby się niepodobnymi, grupami organizmów. Dumni jesteśmy z nielicznych żywych welwiczji w naszych ogrodach botanicznych, tudzież z wydłużających się szpalerów miłorzębów. Nasze trzmiele to wyborny, a zgoła nie używany przykład ogniwa pośredniego między typowymi pszczołami samotnymi a czempionką życia społecznego: pszczołą miodną Apis mellifera. Samotnice nie budują gniazd wykorzystując gotowe schroniska w rodzaju poustych źdźbeł trzciny, co najwyżej kopią prymitywne norki. Pszczoła miodna buduje wieloletnie gniazda pełne kunsztownych plastrów z wosku. Życie społeczne (całego roju) oraz indywidualne (pojedynczego osobnika) trzmieli znajduje się niemal dokładnie pośrodku tych dwu skrajności. U A. mellifera królowa i robotnica różnią się na pierwszy rzut oka, u Bombus trzeba się nieźle naszukać różnic morfologicznych między nimi. Rój trzmieli liczy kilkadziesiąt, najwyżej kilkaset osobników, a trwa tylko rok. Rój pszczeli to tysiące robotnic, a całość może funkcjonować ładnych kilka lat. Królowa trzmieli utrzymuje dominację bijąc i depcząc swoje córki-robotnice, te zaś powielają te wzorce między sobą. Pszczółka Maja lub jakakolwiek inna królowa A. mellifera działa subtelniej i skuteczniej, oszałamiając córki swymi feromonami. Żłobki w trzmielowym gnieździe są przepełnione, z larwami stłoczonymi po kilka naraz, zatem zażarcie rywalizującymi o jedzenie i atencję opiekunek. Czerw pszczeli rozkoszuje się natomiast indywidualnymi komórkami, tudzież jedzonkiem dostarczanym just in time, we właściwe miejsce. Piastunki mają więcej roboty, ale łatwiej tu o determinację funkcji. Potomstwo trzmieli karmione jest surowym pyłkiem albo nakropem czyli ledwo przetworzoną mieszanką pyłku i nektaru. Młode pszczoły miodnej otrzymują specjalnę wydzielinę gruczołów żuwaczkowych i gardzielowych. Dorosłe trzmiele nie są szczególnie uczynne dla sióstr, tylko sporadycznie czyszczą się nawzajem albo ratują drugie od śmierci głodowej zwracając nadmiar własnego pożywienia. Co innego pszczoła miodna! U niej wzajemne iskanie się, a przede wszystkim regurgitacja pokarmu to codzienny rytuał, warunek sprawnej komunikacji i wzajemnego posługiwania. Trzmielowa królowa za młodu zasuwa jak prosta robotnica, samemu lepiąc te wszystkie komórki, a potem moszcząc w nich jajka. Matka roju u A. mellifera nie zniża się do tak plebejskich prac jak budowa plastrów dla swoich córek i synów. Ma przecież od tego robotnice!

Od pasieczysk do ogrodów trzmielowych

Mieszanki długo nektarujących, zasobnych w pyłek kwiatów do obsiewanie pasiek znane są od wieków, jak nie tysiącleci. Od kilku lat można także nabyć nowatorskie kompozycje nasion miejskich łąk kwiatowych i wiejskich pasów kwietnych (miedz kwiatowych), tworzone z myślą o błonkówkach pozostających w cieniu pszczoły miodnej: trzmielach i samotnicach (pszczołach samotnych czyli wszelkich Apoidae nie tworzących rojów).

Idealna mieszanka trzmielowa zawiera nasiona aromatycznych ziół o bardzo różnej budowie kwiatów. Będzie w niej miejsce na gatunki o kwiatach lub kwiatostanach płaskich, a otwartych jak cykoria podróżnik, wiesiołki, dziewanny, dzikie ślazy i malwy historycznych odmian, w sam raz dla naszych krótkojęzyczkowych przyjaciół: trzmieli leśnych B. pratorum oraz ziemnych B. terrestris. Ich pobratymcy o długich języczkach jak trzmiel ogrodowy B. hortorum skorzystają raczej z motylkowych kwiatów koniczyny łąkowej, grzbiecistych kwiatów naparstnic, głowienek lub szałwii. Mogą też zadziwiająco sprawnie wyręczać nieobecne u nas kolibry i nektarniki, stołując się w milinie albo trytomie.

Samotnice to grupa bardzo zróżnicowana, niezwykle bogata w gatunki, a jeszcze kilka dekad temu także w osobniki. Znajdziemy wśród nich prawdziwe „księżniczki na ziarku grochu”, żywiące się pyłkiem i nektarem jednego, jedynego rodzaju roślin, jak również gatunki mało grymaśne, o bogatej i otwartej liście kwiatów pokarmowych. Pierwszą grupę reprezentują m.in. skrócinka europejska Macropis europaea żerująca tylko na tojeści. Do drugiej należą miesierki Megachile i murarki Osmia. Jak prawda z polskiego porzekadła leży pośrodku, tak i wiele samotnic zajmie pozycję pośrednią, preferując nektar i pyłek wielu rodzajów lub grup ekologicznych roślin. Przykładowo kornutka koniczynowa Eucera longicornis (znana z tego, że jej samce bezwiednie zapylają dwulistnika pszczelego) oblatuje niemal wyłącznie bobowate właściwe. Podobnie pszczolinka brunatnopłowa (p. jastrzębcowa) Andrena humilis gustuje tylko w żółtych astrowatych, zwykle jastrzębcach.

Ogród Botaniczny w Powsinie jako raj dla owadów i źródło inspiracji

Jakkolwiek kolekcje w naszym Ogrodzie zakładano, a potem ulepszano z myślą o roślinach i ludziach, to jednak oferują one wspaniałe warunki wielu pożytecznym błonkówkom. Obecność mnóstwo niespotykanych w okolicy roślin, kwitnących od lutego po listopad, a na dokładkę drzew roniących spadź oraz poletek doświadczalnych żyta porażonego sporyszem (cóż za wspaniałe źródło rosy miodowej!) czyni zeń prawdziwe delikatesy dla błonkówek. Dość wspomnieć nasze mniej znane naparstnice z Kolekcji Roślin Leczniczych. Kolejnym atutem sa również miejsce noclegowe i zimowiska w postaci pryzm kamieni, słomianych chochołów w starych i nowych różankach, ogrodu traw, bambusów z Reiwa Sakura, trzcin na sadzawce koło Bramy Leśnej i last but not least dziuplastych i próchniejących drzew na skarpie, jakże atrakcyjnych chociażby dla zadrzechni Xylocopa, znanych z bratniego ogrodu UMCS w Lublinie (niestety także z tradycyjnej medycyny chińskiej i huculskiej). Jako ostatnie zaletę wspomnijmy jeszcze czasową tylko obecność rojów pszczoły miodnej, mocno konkurujących z samotnicami, trzmielami czy bzygowatymi Syrphidae (muchówkami udającymi osy lub trzmiele).

Nie każdy ma do dyspozycji dziesiątki hektarów kontrastowych siedlisk jak my. Każdy jednak może zostawić dla dobroczynnych owadów jakiś dziki zakątek w postaci pryzmy cegieł. Warto zamieniać równo wystrzyżone trawniki na barwne kobierce łąk kwietnych, a drzewka w sadzie oddzielać nie czarnym ugorem lecz pasem kwietnym (miedzą kwiatową). Obsadzenie stawu rybnego krwawnicą, wiązówką błotną, dziurawcem skrzydełkowym albo litworem zamiast ozdobnych pałek i tataraków także pomoże naszym sześciołapym sojusznikom. Przy przerabiania nieużytków na kwietne łąki warto zachować umiar. Łan wiesiołków na porzuconym placu budowy albo rów zarośnięty wierzbownicami nie jest szczególnie cenny od strony botanicznej, może być jednak ostoją naprawdę rzadkich w skali Polski i Europy gatunków jak ćma postojak wiesiołkowiec Proserpinus proserpina.

mgr Adam Kapler

 

Zalecane lektury oraz strony www

Wszystkim zainteresowanym głębiej omawianą tu tematyką polecam:

  1. Na początek: strony www. stowarzyszenia „Natura i człowiek” oraz ich warsztaty edu, popularnonaukowe atlasy i albumy owadów oraz klasyczne, a niestety niewznawane „Społeczeństwa owadów” E. O. Wilsona (tak tego Wilsona od bioróżnorodności, ale i socjobiologii);
  2. Dla średnio zaawansowanych: własne obserwacje w ogrodzie i zagrodzie plus polskie klucze do oznaczania owadów;
  3. Dla bardzo zaawansowanych: artykuły o bardziej szczegółowej tematyce, dostępne na Reseacrh Gate albo w Google Scholar, wreszcie obcojęzyczne klucze do oznaczania owadów.