Zielone orzeszki pistacji właściwej Pistacia vera to od strony botanicznej pestkowce – tak samo zresztą jak orzechy włoskie i pekana. Są nie tylko pyszne, ale i bardzo zdrowe. Ludzie zbierali te „zielone migdały” vel „orzechy szczęścia” już tysiące lat temu. Współcześni dietetycy chwalą te je za wysoką zawartość potasu, obniżającego ciśnienie, gamma-tokoferolu zapobiegającego przerostowi prostaty, jak również za niespotykane u pozostałych „orzechów” obfite stężenie chroniących wzrok karotenoidów. Nieprawidłowo przechowywane pistacje pleśnieją, toteż mogą stać się źródłem niebezpiecznych aflatoksyn. Jako członkowie rodziny nanerczowatych Anacardiaceae pistacje mogą alergizować ludzi odpornych na inne orzechy. Zawierają bowiem śladowe ilości urusziolu, substancji odpowiedzialnej za poparzenia sumakiem jadowitym Toxicodendron pubescens.

Dzikie formy pistacji właściwej spotyka się w Azji Środkowej, od Afganistanu przez bliski sercu pracowników naszego ogrodu Tadżykistan, po Persję. Pierwsze sady zakładano już w epoce brązu na ziemiach dzisiejszego Uzbekistanu. Potem pistacje odgrywały ważną rolę w „wiszących ogrodach Semiramidy” w Babilonie. Łatwość przechowywania i ogromna kaloryczność sprawiła, że „orzechy szczęścia” gromadzono na czas wojen i nieurodzajów. Nieco szczegółów o jej rozprzestrzenianiu się w czasach rzymskich podał Pliniusz Starszy. Prokonsul Syrii, Lucjusz Witeliusz miał pierwszy sadzić je w Italii, a Flakkus Pompejusz w Hiszpanii. W XIX wieku zaczęto zakładać plantacje w Australii, Nowym Meksyku oraz Kalifornii. Do dziś przeważa tam odmiana ‘Kerman’, nazwana tak na cześć jednej z irańskich prowincji. Współczesny stan Kerman pozostawał do 2019 r. największym obszarem produkcji tych „zielonych migdałów”. Dopiero ostatnio przegoniła go kalifornijska dolina San Joaquin, głównie za sprawą amerykańskich sankcji gospodarczych. Tuż za nią idzie tureckie Gaziantep. Produkcja na Kaukazie załamała się po wojnach w Gruzji i Armenii. Także syryjskie Aleppo wypadło z gry. O miano najsmaczniejszych na świecie rywalizują greckie pistacje z Eginy i włoskie odmiany Bronte z Katanii.

Pistacje to rośliny dwupienne, czyli z odrębnymi osobnikami żeńskimi i męskimi. Mamy tylko jedno drzewko w naszej oranżerii, toteż owocu na nim nie widać. W sadach komercyjnych jeden samiec zapyla od 8 do 12 samic. Po zasadzeniu i zaszczepieniu, drzewka zaczynają owocować między 7 a 10 rokiem życia. Jakkolwiek żyją do 300 lat to szczyt owocowania przypada około 20 roku życia. Drzewko to bywa sadzone także dla ozdoby.

Pistację podaje się na wiele sposobów: surowe lub prażone. Wchodzą w skład baklawy, chałwy, lokum, a nawet włoskiej mortadeli, austriackich kulek Mozarta oraz amerykańskiej sałatki Watergate (Zielonej Bogini). Z żywicy robi się niekiedy lakiery. Z galasów (wyrośli na liściach, przypominających małe jabłuszka) otrzymuje się garbniki do skór (dawniej także malinową farbę do wyrobu słynnych perskich i tureckich dywanów).

W Polsce spożywa się niemal wyłącznie owoce pistacji właściwej, chociaż jadalne są również „orzeszki” innych członków tego rodzaju, w tym znanych z pracowni malarskich, salonów piękności oraz z kart Pisma Świętego pistacji terpentynowej P. terebinthus i pistacji kleistej P. lentiscus. Warto nadmienić, że słynna „kawa pistacjowa” vel „kawa kurdyjska” powstaje nie z pistacji właściwej, lecz właśnie z mocno uprażonych orzeszków terebintu.

Mgr Adam Kapler