Jednym z pierwszych przejawów nadchodzącej wiosny są pojawiające się nagle, w coraz wilgotniejszych miejscach, groniaste kwiatostany lepiężnika różowego (Petasites hybridus). Roślina ta przez wieki była znana pod różnymi nazwami. Oprócz nazw związanych z nazwą obecną, czyli podbiał lepiężnik, łepieźnik czy lepiaśnik, nazywano go także kłobucznikiem. Nazwa ta pochodziła od słowa „kłobuk”, które w tym przypadku nie oznaczało starosłowiańskiego demona opiekującego się dobytkiem i ogniskiem domowym, lecz okrągłe nakrycie głowy. Odpowiedzią na pytanie, co ma lepiężnik do nakrycia głowy, są jego wielkie liście, które po całkowitym rozwinięciu osiągają średnicę 60 centymetrów. Często także w dzisiejszych czasach można spotkać osoby, które nieprzygotowane na nagłą ulewę w terenie, sięgają po liście tej rośliny, żeby schować pod nimi głowę.

Inną nietypową nazwą tej rośliny był „morowy korzeń”. W latach średniowiecznych wierzono bowiem, że okadzanie pomieszczeń korzeniem tej rośliny chroniło przed morowym powietrzem, czyli dżumą. Jak się przekonano w późniejszych latach, środek ten nie był jednak zbyt skuteczny. Pisze o tym Józef Gerald Wyrzycki w swoim Zielniku Ekonomiczno-Technicznym z 1845 roku: „Dawniej przypisywano mu skuteczność przeciw zarazie morowej, ale późniejsze doświadczenia wykazały błędność tego mniemania”.

Kolejną i jednocześnie chyba najciekawszą nazwą tej rośliny stosowaną przede wszystkim pośród ludów wschodnich było „Car ziele” lub „Carz ziele”, które, jak to pisze Marcin z Urzędowa w swoim Herbarzu z 1595 roku, panuje „jakoby cesarz nad ziółmi dla jego wielkiej nad innemi ziółmi szlachetności”. Nazwa ta w tym przypadku związana jest z pradawnymi wierzeniami w poszukiwanie protoplasty wszystkich roślin. Zgodnie z dostępnymi dawnymi materiałami etnograficznymi w ziemi dobrzyńskiej „matką wszystkiego ziela” był grzmotnik, czyli przywrotnik pospolity. W powiecie bielskim ojcem ziół był sojec (sadziec konopiasty), a matką – macierzanka.

Na pozostałych ziemiach zamieszkanych przez naszych przodków za matkę wszystkich ziół uchodziła bylica pospolita, wykorzystywana ze względu na swój silny aromat w licznych starosłowiańskich obrzędach. Wyjątkiem jednak pozostawały ziemie wschodnie, gdzie lepiężnik zamiast rodzica zyskał miano cara. W późniejszych latach nazwą tą zainteresował się sam Adam Mickiewicz, który w swojej balladzie „Ucieczka” przypisuje roślinie pod tą nazwą właściwości magiczne:

Przyszła kuma, widma stara:
Wypędź księdza, wypędź klechę,
Bóg i wiara, sen i mara,
Kuma w biedzie ma pociechę,
Kuma stara umie wiele,
Ma kwiat paproć i car ziele,
A ty masz kochanka dary:
Przyszłam zrobić możne czary

dr Marcin Kotowski
etnobiolog, doktor nauk biologicznych, wróg monokultur
prywatnie powsinoga, fan ściółki, staroci i drożdży