Od kilku lat coraz modniejsza wśród koneserek niesamowitych, dotąd nie uprawianych bylin ozdobnych staje się nader rzadka w Polsce ciemiężyca czarna Veratrum nigrum, z rodziny melantkowatych. Szkółkarze lojalnie ostrzegają, że to bardzo trująca roślina, toteż lepiej nie uprawiać jej jeżeli w pobliżu kręcą się małe dzieci. Zachęcają do wykorzystania jej architektonicznych walorów poprzez komponowanie jej z liliami z grup azjatyckich i martagon, ewentualnie z drobniejszymi bylinami i podkrzewami o stonowanych, zimnych lub nieco pastelowych, najlepiej błękitnych bądź łososiowych barwach. U nas w Powsinie kwitną i owocują okazy w pobliżu Bramy Leśnej oraz na Rabacie Świetlistej Kolekcji Flory Polski. Możecie Państwo naocznie się przekonać jak ten gatunek komponuje się z „mimozami Niemena” czyli nawłociami? A jak z bujną zielenią i kremowymi barwami naszych driakwi i szyplinów? Imponujące rabaty oraz ciekawe solitery z c. czarnych ujrzeć też można w Ogrodach Bot. Lublina i Poznania.

Często jednak strony reklamujące oferty tych okazałych, często dwumetrowych bylin o wielkich, głęboko unerwionych liściach oraz ogromnych, bordowych kwiatostanach podają bałamutne informacje o jej wymaganiach w uprawie. Wbrew temu co podaje się na niektórych stronach www. ciemiężyca czarna to nader światłożądny i suchoznośny gatunek. W półcieniu przestaje owocować, a kwitnie co raz słabiej. Posadzona w pełnym Słońcu faktycznie wymaga częstszego podlewania. Przemilczają też starannie pochodzenie okazów, ogromną rzadkość (gatunek krytycznie zagrożony wymarciem wg Polskiej Czerwonej Listy oraz Księgi) oraz ochronę gatunkową, jaką ta roślina cieszy się w Polsce. Jak przystało na pozostałość bardziej kontynentalnych faz klimatu i przybyszkę z Wielkiego Stepu c. czarna uwielbia głębokie, bardzo żyzne i przepuszczalne podłoża jak ukraiński czarnoziem albo nasze rędziny i pararędziny, o odczynie alkalicznym bądź obojętnym. Bydło i konie unikają c. czarnej, tak świeżej jak suszonej, z racji bardzo gorzkiego, palącego smaku. Pszczołom szkodzi zarówno pyłek jak i nektar. Dla ludzi jest nawet bardziej toksyczna od przysłowiowo morderczych tojadów. Mimo to stosowano ją dawniej w bardzo małych dawkach celem zwalczania m.in. chorób reumatycznych oraz wyczerpania i melancholii u ludzi, a nosacizny i wzdęć u psów.

Od kilku lat obserwuje się wysyp prac naukowych na temat faktycznych właściwości medycznych tego gatunku, szeroko użytkowanego do dziś w Chinach i Korei. Jakimś gatunkiem ciemiężycy (czyżby tym?) leczono na zimnicę Aleksandra Macedońskiego, tak, że opuścił ten padół łez zanim zrealizował swoje plany podboju Italii, południa Indii oraz przesiedlenia Hebrajczyków, Fenicjan, Moabitów oraz innych plemion semickich nad Morze Czerwone. Można by się zastanowić, co by było gdyby legendarny wódz zamiast ciemiężycą zbijał gorączkę i smutek jakimiś mocnymi bylicami? (Przykładowo tymi, które wciąż bardzo ładnie prezentują się w naszej Kolekcji Roślin Leczniczych…) Albo korą chinowca? Czy podbiłby całą Eurazję tworząc pierwsze w dziejach państwo uniwersalne? W którym bez przeszkód szerzyłaby się pierwsza uniwersalna religia: buddyzm?

Zbiór liści V.nigrum

Wracając do c. czarnej to w XIX wieku ta piękna, wciąż wykorzystywana w znachorskim leczeniu roślina trafiała się na stepowych murawach oraz w świetlistych, ciepłych dąbrowach Wyżyny Małopolskiej i Lubelskiej. Dziś w Polsce ocalały już tylko dwie populacje. Żeby przywrócić ten gatunek rodzimej przyrodzie nasze koleżanki z Ogrodu Botanicznego UMCS w Lublinie restytuują go na wybranych stanowiskach zastępczych w oparciu o materiał o znanej, czysto lubelskiej proweniencji, w ramach projektu POIiS „FlorIntegral”: https://florintegral.pl/gatunki/ciemiezyca-czarna

Rozmnażanie c. czarnej z nasion bywa wydajne, choć nie każdemu się uda. Nasiona sieje się zwykle niemal natychmiast po zebraniu do wilgotnego piasku, w chłodnej szklarni bądź w inspekcie. Jako, że wciąż mało wiemy albo mało publikujemy o ich spoczynkowości, kiełkować będą od 2 do 15 miesięcy po siewie. Dopiero po dwu latach w inspekcie można z czystym sumieniem przepikować siewki tego ogrodniczego rarytasu. Potem zaś (od końca wiosny do początków jesieni) przesadzić je w miejsce ostateczne. Jeżeli się przyjmą to „wystarczy” już tylko dbać by miały dość światła, wody oraz nawozu. Bujnie rosnącym egzemplarzom warto przywiązywać kwiatostany by się nie połamały. Wielkie i zdrowe kępy można też dzielić na mniejsze, ale i to wymaga sporego doświadczenia ogrodniczego.

mgr Adam Kapler